wtorek, 18 sierpnia 2009

Temat: Po-kole-nia.

Ostatnimi czasy miałam brak weny, stety. No ale dobra, coś napisać czas..!

Natchnienie mnie naszło w autobusie. W autobusie jak to w autobusie - z tyłu chmara dzieciaków, bardziej ku przodzie stare babki i reszta hołoty (w tym ja zaraz za kierowcą). Dzieciaki były z jakimiś młodymi opiekunkami i całą drogę rozrabiały. Prawie całą drogę. W pewnym momencie kierowcy parkującemu na kolejnym przystanku puściły nerwy, a żyłka pierdząca pękła, więc wstaje, idzie przodem do tyłu autobusu. Podchodzi do dzieciarni i trzaska pyskiem na widok zrobionego burdelu, a psy za szybą dupami szczekają. Pan kierowca jebnął jednego z chłopców (nie widziałam w co dokładnie, ale podejrzewam, że oberwał w czerep). I wtedy się zaczęło.. Opiekunki pyskują, że nie powinien bić chłopca, a mohery dopingowały kierowcy, że dobrze, że dzieci nie mają kultury, że co to za opiekunki bla bla bla... Kierowca miał nawet ochotę ich wyrzucić z autobusu, no ale tego nie zrobił. Heh.. Jeden wniosek mi się nasilił na usta: Nie róbmy sobie dzieci, nie będzie problemu! lecz nie został wypowiedziany, gdyż istniała możliwość zapieprzania przez dalszą drogę z buta, więc się powstrzymałam. Ale kusząco było ;)

No i dalej myślę.. o moherach.. i do moherów..
Pewnie, brak kultury, rozpusta! Wasze córki i wnuczki to na pewno grzeczne suczki, a w niedziele jeszcze grzeczniej zapierdzielają z wami do kościółka. A wyście to już w kołysce rozumy pozjadały.
Nie sądzę, byście były lepsze w dzieciństwie. Biciem kultury nie nauczycie. Starczyłby opierdziel i zatrzask warg waszych. Ale gdzie tam... trzeba gderać. [Boże, daj m wcześniej umrzeć, jeśli mam być taką prukwą i oddawać emeryturę na radio. A jeśli przypiszesz mi żyć dłużej to daj na tyle rozumu, żeby wnukom kupić helikopter, a nie księdzu.]
Oj za ciężkie mohery nosicie, za ciężkie...

Jeszcze nie jednemu kierowcy żyłka pierdząca pęknie, nie jeden moher będzie ciągnął temat dalej niż na Jasną Górę, i nie jedno radio ma w ryja.
Konflikty pokoleń nigdy nie znikną.
Więc czy tego chcecie czy nie - przyzwyczajcie się przedśmiertnie!
I po co ziapać japą?
Dzieci to istoty mające prawo do bezmyślności.
Dorośli to istoty mające prawo do wyrozumiałości.
Dobrze, że chociaż dzieci wykorzystują prawa..

Dziżys krajs!
Majka.

sobota, 18 kwietnia 2009

Temat: Doceń to co masz.

Tak się czasem zastanawiam, że większość ludzi narzeka na to co ma. Wiadomo, chcielibyśmy mieć wszystko, ale jeśli rozejrzycie się wokoło dojrzycie co jest naprawdę ważne. Większość społeczeństwa (jakieś 90%) docenia coś dopiero po utracie tego. Dlaczego się tak dzieje..? Bo nie potrafią cieszyć się małymi rzeczami, gestem, uśmiechem, rozmową, widokiem. No jak często się to wam zdarza..? Mniej niż rzadziej, prawda..? Czy zdanie "Trzeba coś stracić by móc coś docenić" musi być uznawane za prawdziwe w naszym świecie..? Nie. Na pewno nie za każdym razem. Ja tylko raz mogłam potwierdzić to zdanie. Było to dawno i nieprawda temu.. gdy straciłam przyjaźń przez własną głupotę. Szybko pożałowałam tego, doceniłam co miałam, a już było stracone i nigdy nie odzyskałam, mimo licznych chęci i przeprosin. Była to dla mnie życiowa nauczka, bo zaczęłam doceniać wszystko co mnie dobrego spotkało. Potrafiłam dziękować Bogu za tą czy inną spotkaną osobę. Teraz gdy spotykam osobę (nieważne czy jest to kobieta czy facet) , która mnie zaciekawi, zafascynuje, "zaczaruje" to doceniam każdą chwilę z nią spędzoną, to, że pojawiła się na mojej drodze, że jest..! I wiecie, przynajmniej przez chwilę czuję się szczęśliwa, bo mogę patrzeć i podziwiać z fascynacją. Uwielbiam się zagłębiać w jakimś konkretnym człowieku. Doceniam moich przyjaciół, tych prawdziwych:)) Dzięki, że jesteście! Wszystko co doceniałam - utraciłam. Dlaczego..? Tak po prostu, Ten Z Góry chyba wie, bo ja nadal nie bardzo... Może po prostu mam poczekać na swoją kolei w życiu..? I mogłabym się czuć przegraną, a wcale tak się nie czuję. Bo mnie satysfakcjonuje to, że przynajmniej doceniałam przed utratą, a nie tylko po, nie to co reszta populacji jaką tworzą ludzie. I wiem, że dzięki temu miałam okazję przeżyć wspaniałe chwile ze wspaniałymi ludźmi, a jeszcze wspanialej jest wspominać te chwile!! Zacne to uczucie:)
Doceniam to co mam.

Ty też doceniaj.

Teraz! nie po utracie.

Majka.

wtorek, 14 kwietnia 2009

Temat: O przyjaźni.

Przyjaźń – stan pomiędzy co najmniej dwiema osobami (Maja & Acree), które żyją z sobą w swoistej symbiozie – wykorzystują siebie nawzajem ile można, kiedy można i jak można xD

Ktoś ostatnio poznając moją przyjaciółkę Acree ( no może nie tak ostro, wymienili parę zdań i się na oczy zobaczyli), stwierdził, że ta kobita to się poznać nie daje..! I miał racje, ona nie daje.. xD Z resztą jak ona by to powiedziała: "po huj" (pisownia oryginalna). Co odpowiedziałam..? Jakby nie patrzeć, nie jest to zła cecha, a wręcz przeciwnie. Jeśli moja Aśś, którą tak lovusiamm <3> oHh aHh i w ogole na ruuszofo ( to był sarkazm jakby ktoś nie wiedział..). Dopatrzyłam się jednej rzeczy - w ten sposób ma STUPROCENTOWYCH przyjaciół!!! Wiernych do końca, zawsze lojalnych, a przede wszystkim prawdziwych..!!

Acree Eleonoro Mario Huano de Desperatos la Costamana Ronaldinio ala Satan
Dziękuję, że jesteś! (czyt. pozdro elo ziom)

No! Było krótko i na temat:)
Majka.

niedziela, 15 marca 2009

Temat: Niewygodne babki.

Starość - nie radość.
Rozumiem to.
Ale nie zawsze rozumiem zachowanie starszych ludzi, zwłaszcza starszych pań.
Przeżyły szmat czasu i może są mądrzejsze, ale dlaczego dopiero to teraz pokazują..? Czy kobiety muszą być takie pobudliwe w starszym wieku..? Chodzi o to, że nieraz spotykam się z zaczepianiem na ulicy z ich strony. Gdziekolwiek młody człowiek nie pójdzie to jakaś babka coś gderać musi. W kościele - gdera, na ulicy - gdera, na przejściu dla pieszych - gdera, w sklepie - gdera, w parku - gdera.! "Nie rozmawia się w kościele", "Ta młodzież niczego nie szanuje, niszczą ławki, śmietniki rozwalają", "Ta młodzież taka niekulturalna, niewychowana, jak oni się ubierają?", "Za naszych czasów to było inaczej, tak nie było..." czasem też w gratisie dorzucają półgodzinne wiązanki o pogodzie, polityce, przestępczości i "jak to ci kierowcy teraz jeżdżą!". Narzekają ciągle na ten świat. Ja rozumiem, nie mają z kim pogadać itp., ale bardziej młodzież dobijają, zamiast wzbudzać zainteresowanie. Zwrócą komuś uwagę, że robi coś niestosownego (a co i tak jest na porządku dziennym) i co wtedy? Czują się lepiej..? Stare babki, które muszą się dowartościowywać. Myślą, że jak komuś coś powiedzą to świat zbawią. To żeśta się dziołchy wcześnie do zbawiania zebrały..;/ Tylko mam do was drogie panie jedno pytanie: Co robiłyście 40 lat temu, gdy ktoś kogoś kopał, gdy ktoś leżał na ulicy..? Przechodziłyście obok milcząc. Jak potrzebna interwencja to jej nie było! Tak jest. I tak będzie. Mówi się, że kiedyś to było inaczej. Nie sądzę. Byliście tak samo zbuntowaną młodzieżą jak my. Taka sama obojętność była wtedy jak dziś jest, a teraz się czepiacie o głupi papierek. Nie ubarwiajcie przeszłości, przedstawiając nam siebie jako aniołki. Nikt nie jest święty. Każdy ma prawo do błędów.
Teraz, lepiej zamknijcie łby moherami i trzymajcie się przy tym waszym radiju, zamiast wbijać się między pokolenie, które i tak wasze natarczywe uwagi oleje ciepłym moczem. Jak chcecie zbawiać świat to zajmijcie się lepiej wolontariatem na "biednych księżów".
Taaa wiem, może też kiedyś będę stara.. ale nie będę zrzędzić. A! I renty też nie oddam..! xD Heh.. ja żyję w przekonaniu, że nie dożyję 70-tki. [Pewno jakiś raczek, wylewik, zawałek, coś w ten deseń. Albo po prostu mnie auto pierdolnie zdrowo. ] Już znam to swoje "scjenscje".. ehh..;/
Cóż wam babuszki jeszcze rzec?
Idźcie z Bogiem - milcząc. ;)
Majka

czwartek, 5 marca 2009

Temat: Niechcieizm.

Nie chce mi się.
Nie chce mi się podłączyć komórki pod ładowarkę, choć mi piszczy, że bateria pada. Nie chce mi się sięgać po książkę, by się uczyć. Nie chce mi się myśleć. Nie chce mi się oddychać, nie chce mi się istnieć. Czasem myślę, że to moje lenistwo uchroniło mnie od otyłości, bo bardzo często nie chce mi się iść do lodówki, nawet, gdy jestem głodna.
Tak, nie chce mi się - definitywnie określa nasze ludzkie lenistwo. Któż tego nie zna..?
Wiele rzeczy odkładamy, bo.. bo nam się nie chce.
Gdzie się podziały czasy dzieciństwa, gdy, pamiętam dobrze, ciągle coś mi się chciało robić..? Gdy tata mówił, że pojedziemy do babci, to ja chciałam jechać już, zaraz, teraz. Odliczałam minuty, ganiałam w kółko, pytałam co chwila, czy to już. I nie mogłam się nadziwić, że dorośli zawsze odkładają wszystko na później. Jak byłam mała chciało mi się wstawać rano, a każda godzina oczekiwania trwała wieczność. Teraz trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której dzwoni budzik, a ja z radością zrywam się z wyrka, by zacząć nowy dzień. Czy to starość jakaś czy co..?
Najgorsze jest to, że niechcieizm jest chorobą masową. Dotknął już większość ludzi, których znam. Co chwila słyszę to samo: "nie chce mi się" - jakby to był jakiś wyjątkowy stan, który w istocie trwa okrągły rok. I nie wiem, czy to na zasadzie chęci przynależności do grupy czy lansu - ale jakoś ludzie są dumni z tego, że im się nie chce. Często informują o tym zblazowanym tonem, jakby się chwalili..

Ostatnio zaczęłam walczyć z tym całym niechcieizmem. Pogłębiając się rozmyślam jak zmusić się do chcenia, szukam odpowiedniej motywacji, czego na prawdę chcę, o czym marzę, co chciałabym jeszcze zrobić ..i wiecie..? ..udaje mi się chcieć. Więcej chcę, więcej osiągam.
A to lista kilku nietypowych rzeczy, które chciałabym jeszcze zrobić..:

Uprawiać seks z gejem w kościele.
Włamać się do domu Wiśniewskiego i zgolić mu łeb.
Wystąpić u Drzyzgi i powiedzieć tym idiotom, co o nich myślę.
Wrzucić granat do siedziby Sejmu.
Stać na drodze i widzieć jak mnie samochody omijają.
Podskoczyć i się odbić.
Podmienić Prezydenta.
Okraść Świętego Mikołaja i rozdać biednym.
Być facetem przez jeden dzień.
Jebnąć Chuckowi Norrisowi z półobrotu.
Zbierać datki na biednych polskich księży.
Posiedzieć na kanapie w programie Kuby W.
Założyć hełm strażacki na lewa stronę.
Jeździć windą na boki.
I wiele wiele innych..

Ehh.. trochę wiary w siebie i mi się uda, nie? xD

A teraz ty.. Musisz zadać sobie jedno zajebiście ważne pytanie..: Co lubisz w życiu robić..? a potem rusz zad i zacznij to robić..!

Nie chce mi się kończyć, więc nie napiszę: pa.
Majka

czwartek, 12 lutego 2009

Temat: Bez zmian.

Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie się w gruncie rzeczy nie zmieniają. A gówno prawda. Pewnie, że się zmieniają, zarówno w gruncie ja i pod gruntem..! No już pomińmy zmiany fizyczne, dorastamy i starzejemy się, wiadoma kolej rzeczy. Ktoś okazał się.. nie wiem.. oszustem? bandytą? narkomanem? zwykłym dupkiem? ..nie zmieni się..? Zmieni. Wystarczy, że bardzo tego zapragnie i nie zmarnuje pragnienia. Nieważne tu dawanie szansy, ważna jest wola winowajcy. Będzie chciał to się zmieni.
Swoją drogą człowiek zmienia się cały czas. Od poczęcia aż do zgonu. W ciągu początkowego życia budujemy własny charakter cegła po cegle, ale czy to oznacza, że będzie on trwały, nieruchomy, nie zmienny niczym dom..? Gdy chcemy zmian to, czy musimy go burzyć i budować od nowa..? Nie. Charakter, w którym mieszkamy nie jest niezniszczalny, wprawdzie fundamenty zostaną, ale wiele można zmienić, inaczej zorganizować. By nasz "dom" zrównał się z ziemią czasem trwa latami, a czasem wystarczy jedno wydarzenie, jedna chwila i zmienia ona całe nasze życie, nasze myślenie kieruje w całkowicie odrębnym kierunku niż dotychczas. Nie zawsze w dobrym. Stajemy się lepsi lub gorsi.

Ja?
Cenię ludzi po części niezmiennych.
Czyli jakich..? Czyli takich, którzy, mimo wszystkiemu i wszystkimi, pozostają sobą. Takich, co dziś nie mówią "tak", a jutro krzyczą "nie!". Takich, którzy nie zmieniają się gwałtownie. Takich, których moda nie wzrusza, idą własną drogą w tym w czym się sami dobrze czują.
Ileż to razy słyszę: Majka, fajnie byś w tym wyglądała.. chciałabym zobaczyć Cię w tym.. Ładniej by Ci było jakbyś.. Zmień fryzurę..! ooo.. mamooo.. I po co? No po co mam to robić..? Kolorować się..? Może od razu stać się żonkilem..;/ Ja lubię tak jak jest, bo wtedy czuję się sobą. Tak mi jest gites majonez. Jestem jaką mnie zrobili i taką siebie akceptuję. Matka natura, ojciec feliks xD Jak się komuś nie podobam to niech się nie patrzy;] Nie oczekuję, żeby się podobać ludziom jak większość chodzących spalonych plastelin i silikonów niczym z filmu "Idiotki nie idą do nieba" z wprost proporcjonalnym tytułem. Aby się przypodobać strzelają uśmieszki do facetów bardziej bezcenne niż uśmiech dziecka po Czarnobylu. Dobra dobra, bywają też tacy Panowie, ale to już wtedy nie są panowie.. bo cytają "Psyjacółkę" zamiast Playboya. Ale bądź co bądź wśród facetów jest mniej lasnowanych solarek, więc dlatego kończę temat o tych "gays".
Wracając, aparycji na razie nie zmienię, bądź nie gwałtownie. Karakteru? Też noł łej. Może i jestem mendą i zjebem, ale jak widać dobrze mi z tym, mam tego świadomość (nie to co poniektórzy..) i będę z tego dumna aż do śmierci..! Tak mi dopomóż szatan. xD Nie trawię nagłych zmian wyglądu bądź zachowania ludzi. Wczoraj był jeszcze normalnym chłopcem, normalną dziewczyną, dziś przychodzi jak metalowiec i wielki mi kurwa pan ciemności i ciemnoty; wbija do sql jako SwEeT BaRbIe i kręci dupą zamiatając ściany. Przestają być sobą. A to wszystko przez własne zduszane kompleksy i chęć bycia lepszym od tego, co nazywamy szarością i nikim. Debilizm, który woła o pomstę. Człowiecze, to naturalne, że się zmieniasz. Ale czasem robisz to częściej i gwałtowniej niż masturbację.


Dla Ciebie i dla Ciebie, no i jeszcze dla Ciebie, a i dla Ciebie też się nie zmienię:)
A jeśli zobaczę taką potrzebę zmiany..
To tylko dla siebie to zrobię,
Z pełną świadomością i satysfakcją.
Majka